[ Abandoned ]
Będąc już w
Hogwarcie, nie umiała się odnaleźć po ostatnich wakacjach. Brakowało jej
dźwięków muzyki, którym tak ochoczo się oddawała w czasie przerwy. I brakowało
jej najbardziej Toma, nie ze względu na to, że czuła coś do chłopaka, ale tylko
z nim umiała oddać się muzyce i stawiać kroki w takt. Wiedziała, że są prawie
idealnymi partnerami, ale ona próbowała szukać w nim cząstki siebie. Jednak to
nie była miłość. Raczej najczystsza z przyjaźni.
Tom był cudownym
chłopakiem, ale niestety nie był osobą, która rozpaliłaby jej serce. Podobał
jej się, ale kochała go jak brata. Miał cudowne błękitne oczy, w których
widziała mnóstwo dobroci. Jego blond kosmyki opadały lekko na czoło i do tego
jego nienaganna postawa – chłopak marzenie. Żałowała, że nie widziała w nim nic
więcej niż towarzysza do tańca. Wiedziała, że gdyby tylko coś więcej do niego
czuła to nic nie stałoby im na przeszkodzie. Chłopak był zapatrzony w nią, jak w obrazek. Nie widział świata po za nią,
ale nie wchodził w jej świat bez pozwolenia. Nie chciał bawić się w związki,
które by nic nie znaczyły. Przeżył swoje mniejsze lub większe porażki w tak
krótkim życiu i nie chciał ich powtarzać.
Rodzina Toma była bardzo zamożna, ale nie
obchodzili się z tym jakoś specjalnie. Żyli skromnie mimo sporych dochodów. O
dziwo mieli w rodzinie czarodziei, o czym Hermiona miała przyjemność się
przekonać osobiście, ale oni sami nie byli nijak związani z magią. Ale mimo
wszystko byli szanowani wśród czarodziei. Mówi się, że to przeciwstawienie się
Czarnemu Panu pozbawiło ich magii, a on sam nie mógł ich zabić przez ich
korzenie magiczne sięgające niemal założycieli Hogwartu. Rodzina pozbawiona
magii, a bogata w więzy rodzinne. Coś niesamowitego.
Hermiona miała
wspaniałe wspomnienia z każdej chwili treningu, potem turnieje i wspólne
zdobywanie kolejnych klas. Uwielbiała ich taniec, muzykę, stroje taneczne. Do
Hogwartu zabrała swoje rzeczy treningowe, by nie stracić tego co osiągnęli w
tak krótkim czasie. Nie chciała tracić czasu i miała zamiar ciągle ćwiczyć, stawać
się lepszą. Pamiętała noce przetańczone na imprezach i specjalnych przyjęciach
z tancerzami z jej klubu. Czuła, że to jest to co będzie robić przez całe
życie. Tańczyć. Jednak mimo wszystko
chciała ukończyć szkołę magii. Wiedziała, że to jest jej druga miłość w życiu.
W Hogwarcie
wzięła się ostro do pracy wraz z pierwszym dniem szkoły. Nauka zawsze
przychodziła jej z łatwością. W pierwszych dniach zdobyła dla Griffindoru
punkty, które napawały gryfonów dobrym nastrojem.
Musiała sama przed sobą przyznać, że zmieniła się
na dobre. Sposób w jaki się poruszała był inny, wręcz idealny. Wiedziała że
przez to przyciąga wiele męskich oczu, które również z zazdrością patrzyły na
Harrego i Rona. Nawet ślizgoni zwrócili na nią swoją uwagę.
Był to już 4 dzień szkoły. Zmierzała właśnie pod
sale do eliksirów, wesoło rozmawiając z przyjaciółmi, Harrym i Ronem.
Opowiadając im jedną z zabawniejszych sytuacji jakie miała na turnieju
tanecznym z Tomem.
- …. Mówię wam to nie ma się z czego śmiać. Jaki
wstyd był, gdy mnie nie utrzymał i razem runęliśmy na parkiet. – opowiadała
zadowolona, a chłopcy zwijali się ze śmiechu.
- Co Grenger jesteś za gruba by cie utrzymać, no w
sumie nie dziwię się, szlam musi sporo ważyć. Nie chciałbym być na jego
miejscu. – usłyszeli pełny kpiny głos i
donośny rechot ślizgonów. Przystanęli na chwile i spojrzeli na blond włos ego
chłopaka.
- Nie martw się Malfoy nigdy nawet nie spróbujesz
się przekonać jak to jest. A wiesz co
jest najlepsze. Nawet nie jesteś wstanie osiągnąć tyle co ja. Peszek. –
wzruszyła ramionami i posłała mu jeden ze swoich „miłych” uśmiechów . – Bywaj
Malfoy. – machnęła ręką na pożegnanie i
weszła z chłopakami, którzy nie wiele się przejęli tą wymianą zdań, do
sali. Ich przyjaciółka żyła teraz innym światem i to się liczyło, że nikt nie
jest wstanie im tego odebrać ani zepsuć.
Lekcja eliksirów minęła zaskakująco szybko i bezboleśnie
dla Gryfonów. Snape wyraźnie był czymś
zajęty, całą lekcje przeszukiwał całe swoje biurko, szukając czegoś. Klasa
jedynie co to miała uwarzyć eliksir i wyjść jak najszybciej się dało. Wszyscy uporali się z zadaniem i po godzinie
nikogo nie było.
Na obiedzie Ginny dołączyła do trójki przyjaciół. W
spokoju i z uśmiechami rozmawiali o dzisiejszym dniu.
- Miona, kiedy zaczynamy? - dopytywała się rudowłosa któryś raz z rzędu.
- Ginny, nie wiem, chciałabym jak najszybciej, ale
jako prefekt naczelny, mam kilka obowiązków to raz, a dwa muszę pogadać z
McGonagall o sali do ćwiczeń. Przecież nie zagarnę jakiejś sali od tak. –
Hermiona po raz kolejny spokojnie tłumaczyła przyjaciółce o co chodzi. Była już
zmęczona ciągłym wypytywaniem, ale to Ginny, ona jak oczekuje czegoś od
Grengerówny to zazwyczaj to dostaje.
W pewnym momencie obiadu, profesor McGonagall wstała
i poprosiła o uwagę.
- Dziś odbędzie się zebranie prefektów w
moim gabinecie o 18. Dziękuję za uwagę.
– nauczycielka usiadła na swoim miejscu. Po Wielkiej Sali rozniósł się
szmer i każdy wrócił do przerwanej czynności.
- Harry kiedy pierwsze spotkanie w sprawie drużyny
Quidditcha?
- Nie wiem Hermiono, jeszcze nie rozmawiałem z
McGonagall o tym, ale jedno jest pewne, musimy zebrać całkowicie nową drużynę.
Jak wiesz, wiele osób ukończyło już Hogwart, a inni nie chcieli wrócić mając
zapewnioną pracę i najzwyczajniej w świecie im się to nie opłacało. Ale jakoś
to będzie. Coś wymyślę. W końcu wiemy na
pewno, że Ron broni, a ja szukam. O to się martwić nie muszę. – uśmiechnął się smutno Harry. Hermiona
uśmiechnęła się ciepło do niego dodając mu otuchy.
- Wierzę, że w tym roku Puchar będzie nasz.
Potter odwzajemnił jej uśmiech i dokończył obiad.
Był zadowolony z całokształtu życia bez Voldemorta, czyhającego na jego życie.
Ten rok wykorzystają, tak sobie obiecał.
~*~
Pokój wspólny ślizgonów był gustownie urządzony w
barwach zieleni i srebra. Skórzane kanapy, wygodne duże fotele i ciemne
umeblowanie. Wszystko miało swój urok wraz ze srebrnymi dodatkami. Na kanapie
siedział przystojny wysoki blondyn o
stalowych oczach, wraz z przyjacielem jego postury za to ciemnej karnacji.
Popijali swój ulubiony trunek, Ognistą Whiskey.
- Draco, o co dzisiaj chodziło tej małej smarkuli?
– spytał Blaise, upijając łyk alkoholu.
- Cóż powiedziałem, że jest gruba i szlama, te
sprawy, a ta nic. Nie ruszyło jej nic. Zero reakcji. Za to mówiła coś o tym, że
nie osiągnę tyle co ona. A co ona może osiągnąć? Kto by chciał szlame pod swoje
skrzydła? – powiedział obojętnym tonem.
- Ale i tak wyładniała. – przyznał szczerze i
otwarcie ciemnowłosy.
- To szlama. Szlam nie jest ładny. – skrzywił się
Malfoy. – Jak mogłeś obrzydzić mi życie?
- Sorry, stwierdzam fakty. – wzruszył ramionami.
- Ide na to spotkanie prefektów. Nie wytrzymam z
tobą ani chwili dłużej. Słońce ci przygrzało. – dopił swój trunek i wyszedł z
pokoju wspólnego Slytherinu.
Był pierwszy pod pokojem McGonagall. Miał jeszcze
dobre 45minut do spotkania. Usiadł na oknie i zastanawiał się nad całym dniem.
Jakoś nie podobało mu się, że nie mógłby osiągnąć czegoś co osiągnęła by jakaś
szlama. Jeszcze jej pokarze, że się myli. Zrobi tyle ile trzeba by pokazać
wyższość czarodziei nad mugolami.
Po 15 minutach siedzenia i rozmyślania, nadeszła
gryfonka z słuchawkami w uszach. Szła powoli, nie spiesząc się. Draco przyjrzał się dziewczynie. „Może
widocznie coś się zmieniło”. Dziewczyna podniosła na niego wzrok i kiwnęła
głową na przywitanie, po czym podgłosiła muzykę w urządzeniu.
Draco przytaknął lekko głową, przyjrzał jej się
będąc zdezorientowanym. Czy ona niewerbalnie się z nim przywitała? Odprowadził
ją wzrokiem aż się zatrzymała pod ścianą po drugiej stronie korytarza. Odwrócił
wzrok znów do okna. Usłyszał skrawki muzyki wydobywającej się z jej słuchawek i
musiał przyznać, że jak na mugolską muzykę jest całkiem niezła.
Hermiona wyłączyła się, będąc w swoim świecie,
dźwięki muzyki relaksowały ją, zwłaszcza muzyki tanecznej. Aż z tego
wszystkiego przywitała się z Malfoyem. „Nie mogę tego słuchać przy nim, co to
to nie. Jeszcze się zakumplujemy, a to będzie straszne.” Przyjrzała się
chłopakowi uważnie. „Jesteś taki do niego podobny.” Pokręciła przecząco głową
jakby chcąc wyrzucić te myśli z głowy. Nie może się z nim zakumulować. Nie po
tym co jej zrobił. To przywitanie było po prostu oznaką jej dobrego serca w
czasie, gdy zatracała się w świat muzyki. Tak to przywitanie to był błąd.
Przepraszam, że tak długo nie napisałam nic. Próbowałam się zmotywować do matury, ale nic z tego. Jakoś mnie nie przerażą, że jest coraz bliżej. Jedyne co to mam masakrycznego lenia. Ale obiecuje dać następny rozdział zraz po tym jak tylko zrobie prezentację maturalną.
Wesołych świąt Wielkanocnych!
Bardzo się cieszę,że postanowiłaś wrócić:)
OdpowiedzUsuńI jednocześnie deklaruje się na stałą bywalczynie tego opowiadania.
Po pierwszym rozdziale, mogę śmiało stwierdzić,że masz ciekawy pomysł na tę historię. Element taneczny również przypadł mi do gustu, zwłaszcza,że osobiście również taniec uwielbiam. Cóż, pozostaje mi tylko wyczekiwać na kolejną notkę. Mam nadzieję,że pojawi się już wkrótce.
Pozdrawiam
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo uszczęśliwiłaś mnie tym rozdziałem. Od na niego natrafiłam bardzo często śledziłam czy pojawiło się coś nowego.
OdpowiedzUsuńWpadałam tu niemal codziennie,ale po tak długiej nieobecności zaczęłam myśleć,że po prostu porzuciłaś to opowiadanie. Więc wyobraź sobie jaką niespodzianką było dla mnie, gdy po tak długim czasie zauważyłam twój powrót,
byłam w szoku! Ale jak najbardziej cieszę się,że do nas wróciłaś, teraz znów będę tu wpadać częściej.
Rozdział naprawdę interesujący. Malfoy jak widać pozostał tym samym rasistowskim dupkiem co wcześniej.
Zastanawiam się jak zamierzasz zbliżyć go z Hermioną.
Mam nadzieję,że na kolejny rozdział tak długo czekać nie będę musiała:)
Pozdrawiam i dużo weny życzę!
Nie mam zielonego pojęcia jak go połączyć z Hermioną. Ale coś wymyśle. Za dwa tygodnie powinnam się wziąć za rozdział. Bo wtedy będę miałą spokój z prezentacją maturalną.
UsuńZapowiada się naprawdę ciekawe Dramione.
OdpowiedzUsuńTrochę zawiodłam się postacią Malfoya, byłam pewna,że po przeżyciach w czasie wojny jego pogląd na temat czystości krwi, choć odrobinę się zmienił. Ale jak widać on nadal pozostał tym ropieszczonym,złośliwym ślizgonem, którym był przez ostatnie lata. Jak widać nawet tak dramatyczne przeżycie jakim była wojna nie była w stanie go zmienić,
i sprawić by coś w nim zmienić.
Zadowoliła mnie natomiast postać Hermiony. Widać,że już jest już o wiele dojżalszą osobą i nie przejmuje się docinkami "skretyniałych arystkokratów". Po zatym znalazła wspaniałą pasję jaką jest taniec. Mam nadzieję,że dzięki temu zdoła odreagować docinki niedojżałych egoistów.
W sumie rozdział bardzo mi się podobał i już nie mogę doczekać się kolejnego.
Pozdrawiam
Sandra
Twój blog został dodany do Stowarzyszenia.
OdpowiedzUsuńZapraszamy do czynnego udziału w życiu bloga.
serdecznie pozdrawiam.
Ross.
Fantastyczny rozdział! Kiedy pojawi się nowość?
OdpowiedzUsuńNajprawdopodobniej po maturach, gdzieś w połowie maja.
Usuń