W gabinecie
McGonagall panował półmrok. Wszyscy byli już obecni. Po dwóch prefektów z
każdego domu. Ona i Ron z Gryffingoru. Malfoy i Pansy Parkinson ze Slytherinu.
Z Hufflepuffu Susan Bones i Zachariasz Smith. Z Ravenclawu Luna wraz z Padmą
Patil. Większość osób Hermiona znała osobiście, ale z niektórymi w ogóle nie
rozmawiała, a jak już to rzadko kiedy. Pomijając oczywiście obecnych na
spotkaniu ślizgonów, z którymi wiecznie prowadziła wojny słowne i nie tylko…
Profesor
McGonagall przedstawiła uczniom zakres ich obowiązków jako prefektów. Mieli utrzymywać
porządki w pokojach wspólnych swoich domów, jak również mieć oko na zachowanie
swoich kolegów i koleżanek na korytarzach. Służyć im pomocą w razie problemów,
jak również być dla każdego przyjacielem. Profesorka tłumaczyła im jak powinni
się obchodzić z dziećmi na pierwszym roku, jak również tłumaczyła jak dotrzeć
do tych „zbuntowanych” do których niewiele dociera. Jednym z najważniejszych
obowiązków było pilnować porządku w czasie przerw i karać za łamanie
regulaminu. Profesor McGonagall szczególnie zwróciła uwagę na godne
reprezentowanie szkoły i angażowanie się w imprezy oraz uroczystości szkolne.
- Wszyscy
jesteście prefektami, lecz prefektami naczelnymi zostali panna Granger i pan
Malfoy, gratuluje wam. Wspólnie z gronem pedagogicznym zdecydowaliśmy, że wasza
dwój idealnie będzie pasowała na to stanowisko. Zostaniecie przeniesieni do
pokoju wspólnego prefektów naczelnych. A
teraz przejdźmy do spraw bardziej potrzebnych na obecną chwilę. W tym roku, wraz
z profesorem Dumbledorem zdecydowaliśmy zorganizować Bal Bożonarodzeniowy.
Jednak zupełnie inny niż dotychczas. Otóż organizację pozostawiamy wam,
prefektom.
Wszyscy
zaczęli zastanawiać się nad pomysłem profesor McGonagall i szczerze nie mieli
zielonego pojęcia jak się zaprać za przedstawiony im problem. Zdawali sobie
sprawę z tego, że Bal był już tradycją od turnieju trój magicznego i wcześniej,
ale czemu w tym roku pozostawili organizację prefektom?
Hermiona
słysząc to od z entuzjazmem zaczęła wyobrażać sobie różne scenerie Wielkiej
Sali, ale każda na swój sposób była niedoskonała, doszła do wniosku, że przecież najważniejszy
jest motyw, ale i z tym było ciężko. Nikt nie raczył teraz powiedzieć nic na
ten temat. Zaryzykowała wiedząc, że obecnym tu czysto krwistym czarodziejom ten
pomysł może się nie spodobać.
- Pani
profesor, a może zrobimy bal w stylu Blackpool Dance Festival. – powiedziała cicho Hermiona. McGonagall spojrzała na
nią nie bardzo wiedząc o co dziewczynie dokładnie chodzi. Czyżby chodziło jej o
rywalizację taneczną, czy tylko sam fakt zaprezentowania tańców? Wszyscy
pozostali przysłuchali się z zaciekawieniem, pierwszy raz słysząc coś takiego.
- Wytłumacz. –
poprosiła opiekunka Gryfonów.
- Jak pani
wie, jestem tancerką od dłuższego czasu i tak myślałam, że może wykorzystamy
zdolności taneczne naszych uczniów i urządzimy imprezę w stylu turnieju
tanecznego. Możemy pierwsze parę godzin balu wykorzystać na turniej, bo jak
mniemam uczniowie ze wszystkich klas wezmą udział w imprezie do pewnej godziny.
A potem możemy przeistoczyć to w typowy bal. Oczywiście jeśli będzie potrzeba
mogę dawać lekcje tańca, ale to tylko taki nikły pomysł, obawiam się, że
mugolska rozrywka może nie przypaść niektórym uczniom do gustu. – Hermiona
znacząco zerknęła w stronę Malfoya, który słuchał jej zaciekawiony jej słowami.
„Tancerka, tak?” przeszło mu przez myśl. Ocenił ją wzrokiem stwierdzając, że
może coś w tym jest.
- Cóż, to
mogłoby się udać. Ale mogą być problemy z gronem nauczycielskim, nie każdy jest
w kwiecie wieku. – McGonagall uśmiechnęła się do niej serdecznie, aprobując jej
pomysł.
- Ale to żaden
problem pani profesor, nie tylko są tańce latynoamerykańskie, są też
standardowe. Większość standardowych tańców każdy arystokrata i dobrze
wychowany człowiek zna. Chociażby taki walc. Ale myślałam nad urozmaiceniem
tego w łacinę, zwłaszcza młodzież może się popisać w tej kategorii. Myślę że to
dobry pomysł. Ze standardem tak jak mówiłam problemu nie będzie. Każdy w tam
zamku jest z tego dobry, ale nie sądzę by z łaciną było to samo. – dziewczyna
uśmiechnęła się lekko do profesorki.
- W takim
razie nie ma problemu, motyw balu już mamy. Potrzebny trener. – profesorka
zastanowiła się i posłała Hermionie życzliwy uśmiech, aprobując w pełni jej
pomysł.
- Jeśli nikt nie
zgłosi sprzeciwu, to mogę się zająć
nauką. W tej szkole na pewno ktoś się znajdzie o podobnych zainteresowaniach i
może jak dziecko ktoś tańczył. Zajęcia mogę zacząć od razu. – zaświeciły jej
się w oczach ogniki, siedziała podekscytowana, widać było że aż ją roznosiło na
samą myśl o zajęciach.
- Hermiono,
spokojnie. Znajdź odpowiednią klasę. Najlepiej dwie. Zaczniesz od jutra. To
tyle w tej kwestii. Jak to powiedziałaś standard każdy umie. Wyznaczę ci
jakiegoś nauczyciela do pomocy. Jakieś przeciwwskazania? – McGonagall spojrzała
po zebranych. Dziewczęta szybko zaaprobowały pomysł Granger, za to męska cześć
towarzystwa… Pozostawiają wiele do życzenia.
Mogła się tego po nich spodziewać. Żaden z nich nie kwapi się do tańca i
już ona dobrze o tym pamiętała. Nauczenie ich podstawowych kroków do Balu
Trójmagicznego było jednym z jej gorszych przeżyć.
- Proszę mi
wytłumaczyć, dlaczego to ma być mugolska rozrywka? Chociaż dobra mugolska okej,
ale czemu nie Las Vegas, czy inne miasto rozkoszy. Czemu akurat taniec, jakiś
głupi turniej? – ciągle siedzący cicho Malfoy zgłosił swój sprzeciw, wszem i
wobec, obdarzając wszystkich zgromadzonych sarkastycznym uśmieszkiem.
- Można
połączyć te dwa motywy, panie Malfoy. Organizację pozostawiam wam. – McGonagall
znacząco spojrzała na niego i Granger. – Jeśli nie ma żadnych innych problemów
czy pytań. Możecie się rozejść. Hermiono zostań na sekundę. Nie było cie na
spotkaniu w pociągu. – dziewczyna skinęła lekko głową, a reszta wyszła z
gabinetu rozważając pomysł Granger na spędzenie balu.
Kiedy wróciła
do dormitorium dziewczyny już spały. Od jutra ma się przenieść do nowego
pokoju. Nie podobało jej się, że miała zamieszkać razem z Malfoyem, ale raz się
żyje, przeżyła wojne, to przeżyje jego. Zdawała sobie sprawę, że mieszkanie z
arystokratą nie będzie przyjemne, zwłaszcza teraz, gdy zaproponowała taki
pomysł McGonagall.
Hermiona
szybko się przygotowała do snu. Zastanawiała się jeszcze nad tym kto mógłby jej
pomóc w szkoleniu hogwartckich tancerzy i szukaniu odpowiednich sal. Na nikogo
prócz Ginny nie mogła liczyć. Może ruda
pomoże jej znaleźć odpowiednie miejsce na zajęcia. Lubiła tak myśleć o
swojej przyjaciółce, a i ona nie miała jej tego przezwiska za złe, jako że jako
jedyna je stosowała, gdy były same.
Wracając do
problemu zajęć, powoli zaczynały ją przerażać.
Miała dziwne przeczucie, że sobie nie poradzi z rozwydrzonymi
ślizgonami. Dziewczynom może się
spodobać, ale chłopcy, to będzie moja zmora do świąt. Hermiona ułożyła się
wygodnie w łóżku. Mogłabym poprosić Toma do swojego przedsięwzięcia, ale był
mugolem, więc ciężko by było, żeby go szanowali na zajęciach. Jak to ślizgoni,
będą się wywyższać i obijać, jak na każdych lekcjach. Nauczą się ci co będą
chcieli… Pocieszało ją to, że jako trener może wyrazić zgodę lub nie na
nauczanie pewnych osób jeśli notorycznie będą ją przeszkadzać w zajęciach.
Powoli oddała
się w objęcia Morfeusza.
~*~
Następnego
dnia, po porannej przebieżce, udała się z przyjaciółmi na śniadanie. W drodze
do Wielkiej Sali opowiedziała im o wszystkim co wydarzyło się wczoraj u
McGonagall. Jak również o tym, że od dzisiaj mieszka z Malfoyem. Wszyscy jej
współczuli, ale oczywiście od razu zapewnili dziewczynę, że mogą na nich
liczyć, jeśli chłopak coś jej zrobi. Hermiona była zadowolona z tego, że
przyjaciele tak o nią dbają, ale wiedziała, że sama również jest w stanie
poradzić sobie ze ślizgonem.
W trakcie
śniadania Ginny siedziała jak zaczarowana czując się cudownie z myślą, że
nauczy się tańczyć. W sumie rudowłosa uwielbiała wyzwania, a mugolski tanieć
był dla niej nie lada wyzwaniem. Po za
tym biorąc pod uwagę ich ojca, to tym bardziej ma się po co uczyć. Zawsze
kochała zapał taty do mugolskich rzeczy. A teraz ona miała się nauczyć jednej z
najpiękniejszych sztuk mugoli.
- Hermi kiedy
lekcje? Merlinie, ja chce już. Twoje sukienki są cudowne. Jestem strasznie
podekscytowana. Przepraszam, ale jak cie nie było przymierzyłam wszystkie.
Zakochałam się! - Hermiona śmiała się do
przyjaciółki i słuchała wszystkiego z wielkim uśmiechem. Pokręciła głową z
niedowierzaniem.
- Ginny skąd
ja wiedziałam, że mam je wszystkie wziąć ze sobą do szkoły?
- Po prostu
jesteś genialna i znasz mnie. – ruda puściła jej oczko i wzięła się za swojego
tosta.
- A co do
twojego pytania. Zaraz idę szukać Sali. O ile uda mi się coś znaleźć, a jak nie
to zobaczymy, mam nadzieje, że w razie czego mi pomożesz – westchnęła. – Tylko
obawiam się, że nawet jak wszystko znajdę i zorganizuję to ślizgoni mi żyć nie
dadzą.
- Nie martw
się, zawsze masz nas. – Harry uśmiechnął się porozumiewawczo do Rona.
- Oszywiście,
Miona. – odpowiedział przeżuwając kanapkę.
- Dziękuję
chłopaki, jesteście kochani. A teraz wybaczcie, mam 2 godziny wolnego i muszę
się rozejrzeć po salach. – Hermiona wstała od stołu, pożegnała się z Ginny i
wyszła szukać Sali.
Włożyła
słuchawki do uszu i zadowolona krążyła po zamku, zaglądając do każdej wolnej
Sali. Jednak żadna nie spełniła jej wymagań. Były zbyt ciemne, albo za bardzo
zaniedbane, ewentualnie, była to sala, w której nie można było nic
poprzestawiać ze względu na magiczne właściwości przedmiotów. A przecież wiele
nie szukała, chciała jedynie dwóch dużych sal, dobrze oświetlonych i z
możliwością powieszenia luster na ściany. Dużo nie wymagała. Jednak to skrzydło
ją zawiodło. Na następnym okienku poszuka w innej części zamku.
Nawet nie
zauważyła kiedy minęły prawie dwie godziny. Zerknęła na zegarek, za piętnaście
minut zaczyna podwójne eliksiry z profesorem Snapem. Zadziwiające, że w tym
roku mieli tak dużo godzin z nim. Ale to dobrze, był jednym z tych nauczycieli,
którzy chcieli uczniów czegoś nauczyć. Co prawda ciężką ręką, ale potem
uczniowie będą mu za to wdzięczni. Po wojnie zaczęła nawet lubić osobę Severusa
Snape, albo raczej szanować. Wiele sobie nawzajem pomagali, można nawet czegoś
się nauczyli od siebie, ale Hermiona wiedziała, że już nie potrafi nienawidzić
profesora. Względnie go lubiła, albo raczej tolerowała, tak samo jak on ją. Do
pewnego stopnia była wstanie zrozumieć Mistrza Eliksirów… Jednak tylko do
pewnego stopnia.
Skierowała swe kroki do pokoju wspólnego
prefektów naczelnych. W pomieszczeniu nie było nikogo. Po śniadaniu jej rzeczy
zostały przeniesione do nowego dormitorium. Nawet jej się podobało. Salon był
dość przestronny, po środku była kanapa z dwoma fotelami po bokach, a zaraz
przed stał mały stoliczek. Salon był mieszanką kolorów – czerwieni ze złotem i
zieleni ze srebrem. Całkiem przytulny. Przed kominkiem, na podłodze, leżał
dywan z herbami ich domów. Łazienkę
mieli niestety wspólną, ale o to się nie martwiła akurat. Zazwyczaj wstawała
przed wszystkimi, więc co rano będzie miała to pomieszczenie wolne, bo nie
wierzyła aby Malfoy był rannym ptaszkiem. Sypialnie mieli oddzielne, po
przeciwnych stronach salonu. Oboje mieli własne drzwi do łazienki, co
spowodowało połączenie ich sypialni.
Hermiona
rozejrzała się po pomieszczeniu. Przynajmniej nie muszę się od rana z Nim
użerać. Zabrała ze swojego pokoju książki i ruszyła na lekcje.
W drodze pod
sale zastanawiała się nad tym ile ludzi wróciło do szkoły i jak tu pusto bez
niektórych twarzy. Chociaż tyle dobrze, że wszyscy co zdecydowali się powrócić
do Hogwartu są teraz połączeni z klasą rok młodszą. Co dla Hermiony oznacza,
wspólne lekcje z Ginny. Były przyjaciółkami, od dobrych paru lat, a teraz
uczęszczały do jednej klasy.
Zadzwonił
dzwonek na przerwę. W końcu jej przyjaciele do niej dołączą. Przed salą powoli
zaczynała zbierać się grupka osób. Harry i Ron jak zwykle dyskutowali na temat
Quidditcha, co było normalne dla nich. Ginny szła obok Harrego ramię w ramię i
przysłuchiwała się ich rozmowie.
- I jak
poszukiwania? – podeszli do niej z uśmiechem.
- Będzie
trudniej niż myślałam. Jak nie znajdę nic co mnie zadowoli to będę zmuszona
wziąć pokój życzeń na własność. Możliwe, że wielu uczniom się to nie spodoba. –
westchnęła. – Ale coś może znajdę. Od jutra mam zacząć zajęcia, więc jest
jeszcze trochę czasu. W końcu zrobię z was tancerzy. – uśmiechnęła się
porozumiewawczo do Ginny, która od razu podłapała temat i zajęły się rozmową o
wszelkich szczegółach dotyczących strojów.
- Hermiono,
ale ja nie tańczę. – Ronald wtrącił się do rozmowy dziewczyn. – Pamiętasz co
było na balu z okazji Turnieju Trójmagicznego. To było straszne. – skrzywił się
na samo wspomnienie, a Harry mu zawtórował. Oboje źle wspominali swoje
umiejętności taneczne.
- Nie martw
się. Zrobię z każdego tancerza. – powiedziała dumnie gryfonka, na co chłopcy
zgodnie stwierdzili, że to się nie uda.
~~~
Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale tegoroczna matura dała mi się we znaki. Jeśli chodzi o opowiadanie, nie mam zielonego pojęcia jak wszystkich cudownie połączyć, ale czego się nie wymyśli i nie podrasuje. ^^ Obiecałam dodać rozdział w moje urodziny, miał być 3 czerwca, ale wyszedł mi mały poślizg w związku z moją kapryśną weną twórczą.
W każdym razie, życzę miłego czytania.
miałam cie informować o nowych rozdziałach. coś długo mi się nie pojawiały, więc już jest :D
OdpowiedzUsuńhttp://odporna-i-zakochana.blogspot.com/
nowy rozdział. 1. Zapraszam serdecznie do przeczytania. Jeśli się spodoba, proszę o opinie w komentarzu :D
Wow! Piszesz genialnie <3 Wyczekuje następnego rozdziału z totalnym i uzasadnionym (bo piszesz tak że od razu chcę więcej) zniecierpliwieniem.
OdpowiedzUsuńPozdrwiam! :D
http://happiness-comes-unexpected.blogspot.com/
http://odporna-i-zakochana.blogspot.com/2013/07/rozdzia-2.html
OdpowiedzUsuńpoprosiłaś bym cię informowała o nowych rozdziałach, więc jest drugi już. :D zapraszam, mam nadzieje że się spodoba. ;**
pozdrawiam
Avada ;*